Ręce na ścianę, nogi szeroko. Ruchy! Masz jakieś urządzenia nagrywające? – Stanąłem z rękoma na starym murze przedwojennej Stajni Wojskowej Szkoły Inżynierii, w centrum Warszawy, kilkadziesiąt metrów od wjazdu do SWW. Z bronią wycelowaną w plecy. Mur ciągnął się wzdłuż publicznie dostępnej drogi. Budynek cudem przetrwał wojnę i istnieje do dziś. W międzyczasie przed bramą pobliskiego kompleksu CBA zgromadziła się grupa osób. Pokazywano sobie tą scenę palcami. Coś przerwało monotonię kolejnego dnia pracy.
Zacząłem, odwracając głowę, wołać do wartownika, że chyba zwariował i żeby pomyślał co robi. Wkurzył się, jeszcze wyżej podniósł broń i powiedział. – Trzy decybele więcej i inaczej pogadamy.
Postanowiłem spokojnie zaczekać na rozwój wypadków. Nie dyskutuje się z karabinkiem szturmowym. Chwilowo żołnierz był ukontentowany tym publicznym pokazem. Scena przypominała egzekucję. Obok, do punktu poradni dziecięcej, przechodziła właśnie matka z małym chłopcem.
Kilka minut przed tymi wydarzeniami zaparkowałem przy ulicy Krzywickiego. Potem podszedłem na około 10 metrów do szlabanu SWW, ciągle pozostając na drodze publicznej. Planowałem zostać tam kwadrans i zrobić kilka fotek do artykułu.
Dosłownie w ciągu minuty od mojego przybycia, zanim jeszcze włączyłem aparat w telefonie, uzbrojony w karabin beryl wartownik opuścił posterunek i wyszedł na ulicę. – Co pan tu robi? – Chcę zrobić parę zdjęć. – odpowiedziałem – Nie życzę sobie. – usłyszałem w odpowiedzi. Wartownik szybko pokonał ostatnie dzielące nas metry i wyrwał mi telefon.
– Zaraz zobaczymy co tam masz – rzucił strażnik. Skierował w moją stronę karabin i z łupem cofnął się za bramę. Podszedłem do stróżówki od strony ulicy, nie wchodząc na teren zastrzeżony i zawołałem do niego. – Czemu to zrobiłeś? Wezwij przełożonego i oddaj komórkę!
– Znam Cię. Widziałem twój blog. – mówił wkurzony strażnik, nie kryjąc, że chodzi mu konkretnie o mnie. – Chciałeś zrobić mi zdjęcie. Regulamin pozwala zabierać telefony.
Próbowałem mu wytłumaczyć, że zabrał mi telefon na ulicy a nie ma do tego prawa. Jeszcze raz zażądałem zwrotu komórki i wezwania Policji. Nic sobie z tego nie robił. Poczułem się napadnięty i obrabowany. Postanowiłem nazwać rzeczy po imieniu. Zacząłem wołać do wartownika. – To kradzież. Dzwoń na Policję. Oddawaj komórkę! Ukradłeś telefon!
To poruszyło go do żywego. Zapewne w swoim przekonaniu może wyrywać ludziom telefony na ulicy. A ci nie powinni protestować. Wkurzony, że nie akceptuję jego działań, ruszył w moją stronę. Minął szlaban, znowu znalazł się na ulicy i podniósł lufę karabinu. W przezroczystym magazynku widać było ostrą amunicję.
– Ręce na ścianę, nogi szeroko. Ruchy! Masz jakieś urządzenia nagrywające? – to ostatnie interesowało go najbardziej – Ręce na ścianę. Szybko. – wyrzucał z siebie kierując mnie lufą wzdłuż ulicy pod mur, kilkadziesiąt metrów poza jednostką. W końcu stanąłem z rękoma na murze. Po raz pierwszy w życiu znalazłem się w takiej sytuacji.
Po jakimś czasie przybył przełożony wartowników, kapral D i niczego nie tłumacząc, poza obiektem, zakuł mnie w kajdanki. Już jako jeniec Wywiadu Wojskowego, zostałem zaprowadzony poza szlaban na ich teren. Przez kolejne 30 minut czekaliśmy na Policję. Spędziłem ten czas stojąc pod następną ścianą, pod czujnym okiem dwóch uzbrojonych żołnierzy. Dodatkowo obserwowała nas jedna z licznych kamer monitoringu. Kapral poszedł dzwonić do przełożonych a gdy wrócił zaczął mnie zagadywać, próbując obrócić sytuację w żart. – Może dostanę medal od Błaszczaka za twoje ujęcie. Ty jesteś jak ten audyt, na którego trwa teraz nagonka. – rzucił kapral – Pierwsze słyszę, jaka nagonka? – odpowiedziałem – Aaa. – roześmiał się i urwał.
Przybyli Policjanci po wylegitymowaniu i sprawdzeniu w bazie, stwierdzili, że nie widzą powodu do dalszej interwencji. Sporządzili własną notatkę. Następnie przez kolejną godzinę czekaliśmy na Żandarmerię Wojskową z Ostroroga. Przez ten czas nikt nie potrafił sformułować powodu zatrzymania ani podjętych czynności. Na moje szczęście dzień był słoneczny i względnie ciepły, bo ubrałem się na 10 minutowy spacer a nie 3 godzinne stanie w miejscu.
W międzyczasie zjawił się mój pogromca, który do tego momentu dalej pilnował bramy, rozładował broń i zaczął palić papierosa. Widać było, że wciąż przeżywa te wydarzenia. – Godzinę przy Policjantach i odzyskałeś kolory. A nie tak jak wtedy – Rzucił uśmiechnięty i tryumfujący, że udało mu się sterroryzować mnie bronią. Po tym kolejnym występie wszyscy spojrzeli na siebie, po czym wartownik został odprowadzony do budynku. Przed 15 zaczęli mijać nas wchodzący na drugą zmianę pracownicy SWW.
Po przyjeździe Żandarmerii i rozmowie z wartownikiem sytuacja została ostatecznie zakończona. Zwrócono mi komórkę, zostawiłem dane kontaktowe Porucznik z ŻW, która po chwili udała się do SWW żeby zabezpieczyć monitoring. Okazało się bowiem, że ochraniający obiekt żołnierze nie mają do niego dostępu. Całe wydarzenie było obserwowane przez SWW bo jak tłumaczył przybyłym kapral – Zadzwonili z SWW, że to ten pismak. Kazali zostawić, ale ten już zdążył… – dodał i machnął ręką w stronę budynku gdzie przebywał wartownik. Na koniec zostałem zaproszony na Ostroroga żeby złożyć zawiadomienie. Po prawie trzech godzinach byłem wolny. Przez ten czas nikt nie potrafił przedstawić mi powodu i podstawy działań, ani nie zamierzał sporządzić protokołów.
Przed odejściem usłyszałem jeszcze jak Porucznik zwróciła się do przełożonego wartowników.
– Założyłeś kajdanki?
– Tak – przyznał kapral.
– Ehh.
Następnego dnia złożyłem zawiadomienie o przekroczeniu uprawnień, Art. 231 &1. Dotyczy niemal wyłącznie pierwszego wartownika. Za około 6-8 tygodni poznamy rezultat.
Podsumowując, uważam, że wartownik przekroczył swoje uprawnienia wyrywając mi telefon na ulicy, poza terenem jednostki. Rozpoczął tym wymianę zdań, którą postanowił zakończyć groźbą użycia broni, znowu poza jednostką. Do tego doszło użycie kajdanek i prawie trzygodzinne przetrzymywanie na terenie SWW. Bez wskazania podstawy i jakiejkolwiek reakcji na prośby sporządzenia protokołu z przeszukania, zajęcia i zatrzymania. Wszystkie czynności przeprowadzono bez wskazania stopnia, imienia i nazwiska. Nie poinformowano o możliwości złożenia zażalenia. Dopiero przybyłe patrole Policji i ŻW postępowały zgodnie z przepisami. Co gorsza wartownik mnie znał, byłem tam miesiąc wcześniej, więc nie ma podstawy żeby przypuszczać, że w jakikolwiek sposób mógł się mnie obawiać.
PS
Mapa przedwojennych budynków w stolicy link. To ciekawy rejon bo prawie wszystkie budynki są oryginalne, co jest rzadkością w Warszawie.
PS 2
Do sądu poszło zażalenie na zatrzymanie.
37 komentarzy
Pewnie chodzi o audyt obywatelski. Niech tam pojedzie.
Mam nadzieję że ten wartownik który jeżeli faktycznie dopuścił się przestępstwa to usłyszy zarzuty prokuratorskie i będzie mu grozić np: 25 lat więzienia. A co do poszkodowanego obywatela „i zniszczonej psychiki i piekła które mu zgotowała Polska” (polskie służby mają SŁUŻYĆ OBYWATELOWI, a nie być oprawcami) to niech później składa odpowiednią dokumentację tegoż przestępstwa do Europejskiego Trybunału Praw Człowieka, życzę jak najwyższego odszkodowania… nawet niech to będą miliony euro (UE nie będzie się pytać „czy Polska zapłaci”, po prostu zabiorą odpowiednią kwotę na to odszkodowanie ze środków dla Polski… i słusznie).
Spoko. Pokryjesz koszta odszkodowania? Bo ja akurat nie chce by z moich pieniedzy wyplacano.
Wolabym by ten straznik sam pokryl
Chyba czas zebys mial mala kamerke na piersi, ktora by streamowala na Youtube na takie okolicznosci dla Twojego bezpieczenstwa….
Brawa dla strażnika. Pan sobie chciał porobić foteczki, a z drugiej strony skąd strażnik ma wiedzieć, czy Pan nieszkodliwie chciał zrobić foteczki, czy może jest członkiem jakiejś większej grupy, która ma niecne zamiary. Lepiej, żebyś powąchał przez chwilę ścianę z bliska, niż żeby strażnicy mieli znieczulicę i nie reagowali wcale, a na potencjalne zagrożenie. Mam nadziej, że strażnikowi włos z głowy nie spadnie.
Doskonale wiedział kim jestem co sam przyznał. Nie ma zakazu robienia zdjęć. Ale terroryzowanie karabinem i bezzasadne zatrzymanie jest już karalne.
Znamy tylko część historii i to opowiedzianą w tonie emocjonalnym i histerycznym. Wyciąć, co nie pasuje, zostawić „o nie, podszedł strażnik ze strasznym, wielkim karabinem i mnie przestraszył”.
A gdzie jest w polskim prawie zabronione robienie zdjęć z terenu publicznego?Samochody Google też zatrzymują i wywlekają kierowce bo robi zdjęcia?
Oby spuchł strażniczek teksasu, tak jak i ty.
Jeśli robienie zdjęć jest dla nich zagrożeniem, to znaczy, że SWW nie wypełnia swoich obowiązków i nie zabezpieczyła należycie terenu jednostki przed inwigilacją. Mogą postawić mur, zabudować teren z góry, zabezpieczyć wyjazdy podziemne itd. Ale zamiast tego otwarty z każdej strony placyk ich boli. To jakiś żart. I żeby nie było – np. ośrodek w Starych Kiejkutach jest ładnie zabezpieczony przed penetracją, widać tylko to, co z daleka przez jezioro się uda zobaczyć albo z satelity.
Łatwość zakrytej całodobowej obserwacji widzieliśmy ostatnio na przypadku zatrzymanej grupy szpiegów. Te pare zdjęc do bloga moze co najwyżej uczulic SWW na ryzyko bycia sfotografowanym. Jak operacyjni tak często pokazują się w centrum Warszawy, że zagrożeniem może być 15min robienie zdjęć, to znaczy, że sa b lekkomyślni. Ten brak maskowania SWW nie przeszkadzał bo przeciwnikiem, na misjach(ostatnio PKW Afganistan), były tylko bojówki. Teraz sprawa wygląda poważniej. Nawet nie wspominam o Chotomowie, bo tam chodziło o ogólny syf, brak procedur i wpuszczanie cywili bez kontroli.
to była zemsta,wartownik do zwolnienia dyscyplinarnego.
Pan też doskonale wiedział gdzie idzie, a teraz ma pan pretensje ze strażnik robi to po co go tam postawili. Pamiętajmy, że nawet jak nie ma zakazu robienia zdjęć to każdy myślący człowiek ma świadomość, że nie wszystko musi być sfotografowane i opublikowane w sieci.
Strażnik jest od chronienia terenu a nie od opuszczania posterunku i latania z karabinem po ulicy. Poza tym z czego ma niby wynikać, że obiekt położony w centrum Warszawy nie może być okazjonalnie sfotografowany. Z punktu widzenia każdego wywiadu to fikcja. Podobnie jak oburzenie na kilka zdjęć Chotomowa, które są w googlu. Jak rozciągniesz to na inne obiekty to wyjdzie na to, że Rosjanie maja więcej praw niż polscy obywatele. Mogą przez lata robić zdjęcia pojazdów ABW na Kieleckiej ze swojej szkoły. Mogą regularnie jeździć na niebieskich blachach Rakowiecką przed Sztabem Generalnym i ABW. A dopiero gdy to samo zaczął robić bloger, to zaczęło to komuś przeszkadzać. Czarę goryczy przelało pokazanie braku zabezpieczenia samych obiektów przed infiltracją. 3 obiekty w 3 miesiące. Ze strony amatora. To powinno dać do myślenia.
to niech mądre łby zmienią prawo
Za bardzo nie ma jak. To niewykonalne, nawet nie wiadomo jakby to miało wyglądać. Znaki na drogach, schowaj komórkę, wyłącz wideorejestrator. Zamalowywane okna w wieżowcach, jak swego czasu na Karowej od strony ogrodów Pałacu Prezydenckiego. Każdy dziś ma przynajmniej jedną kamerę. Czy zakaz publikacji? Ew ofiarą nie padną szpiedzy tylko przypadkowe osoby. ABW i SKW niczym by się nie zajmowało tylko robiło wyniki na łapaniu ludzi ze zdjęciami z wakacji nad morzem. Gdzie wokół samego Władysławowa jest kilka baz rakietowych. Jedna z nich, zdjęcie z sieci.
Czemu Pan po prostu nie zapytał się tego funkcjonariusza czy może Pan robić zdjęcia ?
Tak po prostu… Chodzi tutaj o ludzką kulturę i przyzwoitość.
Czy stałoby się coś gdyby Pan przedstawił się, powiedział jaki blog Pan prowadzi i poprosił o pozwolenie na zrobienie zdjęć ? Zachował się Pan arogancko jakby Pan miał za wysoki testosteron.
To nie jest pospolita komenda policji tylko coś poważnego.
Z resztą… Gdyby ktoś podszedł pod bramkę Pańskiego domu i zaczął robić zdjęcia ,,bo znajduje się NA CHODNIKU czyli TERENIE PUBLICZNYM i robi zdjęcia do artykułu” to jakby Pan się zachował ?
Podchodzi jakiś nieznajomy typ, nie przedstawia się, tylko od razu wyciąga telefon i robi zdjęcia… Wkurzyłoby to Pana i to oczywiste. Bo niby (za przeproszeniem) kto mu k*rwa dał pozwolenie na to i czemu interesuje się cudzymi rzeczami?
Zachował się Pan arogancko i strażnik się wkurzył. Czego Pan nie rozumie ?
Ciekawe… czyli że powinno się każdego umundurowanego ciecia prosić o zgodę na wykonywanie legalnych czynności? Hehehehehe.
Nie jest potrzebne pozwolenie i nie może wartownik go udzielać bądź odmawiać. Jest funkcjonariuszem publicznym i działa w ramach prawa. Ma pilnować terenu a nie terenu obok. Jeśli zdjęcia są problemem, to można obiekt osłonić. Każdy marzący o zakazie uwieczniania tych obiektów żyje w fikcji. Legalne czynności są legalne, co więcej aktualny stan techniki nie pozwala skutecznie ochronić tych obiektów bez fizycznego „opakowania” w mury i dachy/siatki maskujące. Jeśli to, co widać, nie powinno być uwieczniane, to ktoś nie dopełnia obowiązków. I to raczej ktoś dość wysoko postawiony odpowiedzialny za inwestycje oraz drugi ktoś wysoko postawiony odpowiedzialny za audyt wewnętrzny.
Taa… zaraz się okaże, że jeśli ktoś fotografuje mój dom, to mam prawo go zakuć, a najlepiej ostrzelać, bueheh.
To robi duże wrażenie w zestawieniu z tym, jaką czujnością wykazała się policja w sprawie „hiszpańskich” nurków.
To nie są „cudze” rzeczy.
MOJE też. Płacę podatki.
Może chciałbym mieć pamiątkę?
Tymczasem grupa agentów na fałszywych hiszpańskich dokumentach udająca poławiaczy bursztynu eksplorowala infrastrukturę krytyczną w porcie w Gdańsku… Brawo! To nie pierwszy i nie ostatni taki przypadek. Cóz służby zajmują się wykonywaniem poleceń polityków a te są jasne: zatrzymywać pismaków, inwigilować opozycję. Nie ten dostanie medal, który zapobiegnie zamachowi, lecz ten który „umoczy” co najmniej jakiegoś blogera. Brawo!!! Kochani Politycy! Jesteście tak próżni, czy pracujecie dla Kremla?!
Sytuacja rzeczywiście była niecodzienna ale trzeba przyznać że dla obu stron. Nie zmienia to faktu że wykonuje Pan kawał dobrej, niedocenianej roboty. Pozostaje pytanie jak przekuć te akcje w kierunku poprawy bezpieczeństwa „zwykłego zjadacza chleba” przed opresją systemu? Co zrobić żeby tego typu instytucje nie szukały wrogów wśród takich ludzi jak Pan czy inny „Kowalski”, a skupiły się na tym do czego faktycznie zostały powołane?
Jak znam służby to ŻW i Sąd staną na głowie by udowodnić, że wartownik postąpił prawidłowo. Nie odpuszczaj. Walcz do końca.
Ja też płacę podatki (nawet nie takie małe) A od pensji także ustawowo są odejmowane składki na ZUS w tym emerytalne. Skoro już tak jedziemy że obywatel płaci składki i podatki i przez to „wymaga”, to sobie życzę (rozczeniowo) żeby akurat ustawowo odejmowane składki na ZUS emerytalne nie były przeznaczane na wypłaty UBolskich emerytur…….
Zatrzymanie za spacer pod SWW ???
Ja tu często spaceruję (z psem) i nie byłem nigdy zatrzymany bo ……
… nie zachowuję się prowokująco.
Pewnie w przypadku gdyby wartownik nie zareagował na „wybryk z telefonem” też ukazałby się tu negujący artykuł.
Ale z innym tytułem.
Jakby to wtedy brzmiało?
„Brak redakcji wartownika na spacer przed SWW”
Nie.
Tu już słowo „spacer” nie pasuje.
Czy ten obecny tytuł nie jest mocno naciągany?
…. zatrzymanie za SPACER?
Spacerujesz po betonowych płytach z psem?
Wybornie!
Komentarz do mojej wypowiedzi ograniczył się tylko psa – mało istotne słowo (napisane w nawiasie) będące jedynie uzupełnieniem wypowiedzi.
Takie szczególiki są istotne. To nie trasa dla piesieja tylko ślepa uliczka do ośrodka zdrowia i garaży. W dodatku trudna do przejścia bo przez sporą część roku utrzymuje się po lewej stronie, taktyczna kałuża antydostępowa.
Teren, który jest chroniony – czy to przez tzw. służby, czy też przez warty wojskowe – NIE jest terenem stricte publicznym. Chyba nie muszę rozwijać i uzasadniać tematu bo każdy mający odrobinę oleju w głowie wie o co c’mon.
– Co do kwestii fotografowania „obiektów”…
Niestety, ale na fali źle pojętej dekomunizacji przepisów, zniesiono zakaz fotografowania – co ze swojej strony uznaję za „strategiczny” błąd. Niemniej, ze zdrowego rozsądku wynika, że „takich obiektów” najzwyczajniej nie powinno się dokumentować fotograficznie.
– Co do Gugla…
Gugiel, na foto-mapach, maskuje wszystkie „strategiczne obiekty” (bo to jest prosta czynność), ale na StreetView to już różnie. Polska jest partnerem o zbyt małym znaczeniu by Gugiel był skłonny skutecznie maskować „obiekty”… no i czasami nie da się tego zrobić bez wpływu na „pejzaż”.
– Co do wartownika…
Przypominam, że warty wojskowe mają swoje regulaminy i wytyczne.
Szczerze? Dla wartownika, lepiej być nieco nadgorliwym niż posądzonym o niedopełnienie obowiązków wynikających z Regulaminu Służby Wartowniczej i zasad ochrony „obiektu”. Z tego pierwszego łatwiej się wybronić.
No i sprawa poniekąd zasadnicza…
Wartownik też człowiek (mimo, że żołnierz) co implikuje takie sprawy jak: emocje, stres, błędną ocenę sytuacji… Warto wziąć pod uwagę, że Wartownik posiada broń palną z „ostrą” amunicją.
Wszystko to, produkuje „niestabilną mieszankę piorunującą”, co – potencjalnie – może się źle skończyć dla „obywatela” stojącego po tej nie właściwiej stronie lufy Beryla.
Szkoda, że Autor tego bloga nie myśli tymi kategoriami a idzie w stronę: „no cóż… urwało mi głowę, ale miałem rację”… Radzę poddać To pod rozwagę. 🙂
Wartownik też człowiek – no nie do końca. To przeszkolony, uzbrojony żołnierz, który powinien znać przepisy i granice swoich kompetencji. Jedną z tych granic jest granica chronionej działki. Poza nią nie może działać inaczej, niż wzywając cywilne służby. Żandarmeria też nie ma kompetencji poza terenem wojskowym wobec osób cywilnych. Policja czy ABW – owszem, mogą coś próbować robić, o ile istnieją przepisy, które są naruszane.
Ależ Ktoś,
co Ty p…..sz (opowiadasz za bzdury)
Google maskuje cokolwiek?
W Polsce?
Sprawdź choćby na mapach, nie street wiev, ale na MAPIE okolice Płocka i bazę paliw, widoczne jest wszystko – zbiorniki, lnie kolejowe, drogi…
I nie mów mi więcej, że jest to g….o warte, a google coś komuś maskuje…
Każdy rząd w tym kraju ma na to wywalone, a tylko udają, że coś robią
Pozdrawiam najmądrzejszego
Jacek
Zakaz fotografowania nie ma sensu, są dostępne lepsze i skuteczniejsze metody pozyskiwania informacji tj. Zdjęcia satelitarne i wiele innych, gość który chodzi w ładny dzień z kamerą stanowi najmniejsze zagrożenie dla tego strażnika jak i obiektu. Strażnika należy zwolnić i postawić mu zarzuty przekroczenia uprawnień.
Za przeproszeniem chuj kogo obchodzi wytycza wartownika jak łamie tym prawo jego wina jego odpowiedzialność i ewentualnie tego kto wydawał rozkazy.
Przepraszam ale prawda jest taka, że od dawna do Wojska bierze się właśnie takich ludzi, czyli tzw. element, głównie bez wychowania, brutalnych i mało inteligentnych. Niestety to się bardzo nasiliło od 2015/16 roku. Patologia sięgnęła również GROM (nawet przed 2015r.) gdzie głównie biorą neo-faszystów (im bardziej skrajny tym lepiej). Oficerów z prawdziwego zdarzenia już nie ma, wystarczy spojrzeć na nazwiska SG WP … sama wieś od wielu dekad. Jeśli ktoś z oficerów zna angielski na poziomie A2 to jest to już wielkie osiągniecie.
no i jaki ciąg dalszy? z szacunku dla czytelników warto by napisać, nawet jeżeli nic się nie wydarzyło.
Będzie ciąg dalszy. Po prostu prawne sprawy zajmują trochę czasu.