Mija już 15 miesięcy odkąd zaczęła się sprawa Chotomowa (Trafiam na lukę bezpieczeństwa w obiekcie SWW , Zemsta Szefa SWW, Kolejne przeszukanie). Dalej jestem wyłącznie świadkiem. Nikt mnie nie przesłuchiwał. Ograniczyło się to do 3 przeszukań. Jednak do dziś nie zwrócono zabranych rzeczy. W międzyczasie stanowisko stracił Szef Służby Wywiadu Wojskowego Marek Łapiński. Będący symbolem pisowskiej „dobrej zmiany” Prokurator Zarosa jeszcze się broni. Ale w końcu i on straci pracę podobnie jak dziennikarze TVP. Pewnie będzie wtedy krzyczał „wolna prokuratura” tak jak tamci krzyczeli „wolne media”. Przy okazji tej sprawy można było zobaczyć jak władzy wygodnie sięga się po narzędzia rodem z PRL. Oceniając reakcje Łapińskiego i Zarosy warto pamiętać, że kilka miesięcy po tym jak zwróciłem uwagę na liczne niedociągnięcia i zostałem przez nich za to zaatakowany, w Polsce zaczęła działać rosyjska siatka szpiegowska, która wzięła za cel także obiekty służb. Co każe stawiać pytania o intencje każdej ze stron. Czy bez zrobienia wielkiego halo i medialnych „wejść” doszło by w porę do zmian? Jeśli nie to czemu byłem przez cały 2023 tak zapalczywie szykanowany przez ten duet. Zwłaszcza po tym jak stało się jasne, że sposób nadzoru Łapińskiego nad SWW narażał wywiad.
W ramach akcji obywatelu uniewinnij się sam, zgromadziłem album zdjęć pokazujący widoczność obiektu SWW w Chotomowie. Jak tu Szef SWW świadomie mija się z prawdą. Obiekt w Chotomowie w pełni widoczny. Nie miałem wyjścia. Zapewne tylko dzięki temu nie postawiono mi zarzutów. Ale nigdy za mało, zwłaszcza, że jest to uparcie ignorowane przez osoby zajmujące się sprawą. Może powtarzanie coś da. Tym razem postanowiłem sprawdzić czy da się zrobić z zewnątrz zdjęcia dokładniejsze niż te, które zrobiłem będąc w środku, tuż przy budynkach. Ciężko o bardziej dobitny dowód na to, że wszystko widać. A z tym nie chce się zgodzić ani Łapiński ani Zarosa, bo przecież musieli mieć jakieś podstawy wszczynając śledztwo o ujawnienie informacji ściśle tajnych 😉 Musieli?
Podstawą był dobry, ale budżetowy aparat. Wybrałem Sony DSC H400. Ma 63 krotny optyczny a nie cyfrowy jak komórka zoom. Cena jaką zapłaciłem na OLX to jedyne 370 zł. Tyle kosztuje dziś aparat do robienia zdjęć z setek metrów.
Mając odpowiedni sprzęt ruszyłem do Chotomowa. Minąłem obiekt SWW. W oknie stróżówki pobłyskiwało światło telewizora i słychać było mecz. Czyli w normie. Zbliżyłem się do ogrodzenia, z osiedlem paredziesiąt metrów za plecami. Szybko pstryknąłem kilka fotek. Ze względu na niewielki wyświetlacz zdjęcia robiłem mając nadzieję, że ostrość okaże się dobra.
Zdjęcia zostały zrobione przez podwójną siatkę od strony pobliskiego osiedla. Według Googla z odległości 150 m. Przy 63krotnym zoomie efekt powinien być taki jakbym stał 2.5 metra od budynku.
Na start zdjęcie z mojej wizyty w obiekcie, zrobione komórką, rok temu, które stało się podstawą szykan i śledztwa Trafiam na lukę bezpieczeństwa w obiekcie SWW. Pozostałe z opisanej tu wizyty.
Zza siatki uwieczniłem miejsca, które według Łapińskiego i Zarosy są niewidoczne z zewnątrz. Prawdopodobnie żaden z nich nigdy tu nie był. Za plecami miałem nowo wyznaczoną drogę i ogródki pierwszych budynków, z widokiem na wszystko co się dzieje w środku.
Sprawdźmy jak tak tani Sony DSC H400 skalował obraz.
Aparat bez problemu radzi sobie z przeszkodami typu podwójna siatka. Praktycznie jej nie widać, choć na zdjęciach są drobne artefakty. To dzięki teleobiektywowi, który ogniskuje obraz na bardzo wąskim odcinku. Wystarczy złapać ostrość na element i wszystko przed/za zostanie rozmyte. Warto pamiętać, że to aparat za niecałe 400 zł.
W artykule nie będzie przeglądu szczegółów obiektu, chociaż byłoby to dobrą nauczką. Poza dwoma zabawnymi elementami, które przy okazji potwierdzają jak obiekt jest widoczny.
Przy narożniku budynku znalazło się miejsce na kącik palacza. Z krzesełkiem z pustej beczki na farbę. Miejsce sprytnie w martwej strefie kamer ale za to widoczne zza płotu. Można nawet zajrzeć do popielniczki.
Odjeżdżając postanowiłem sprawdzić czy da się z tej odległości odczytać szczegóły takie jak napisy. Zwróćcie uwagę na czerwoną ściankę pod daszkiem na lewo od koparki.
Poniżej zbliżenie.
Możemy odczytać rodzaj oleju i serwisującą agregat firmę. Jeśli coś ma być faktycznie niewidoczne to trzeba zasłaniać obiekty.
Jak widać zdjęcia pokazują te same szczegóły co oryginały z artykułu. Można obfotografować cały obiekt. Siatki nic nie zasłaniają. Więc gdzie umorzenie i moje rzeczy?
Swoją drogą na podstawie nieprawdziwych przesłanek kierowano śledztwo nie tam gdzie trzeba. Co ciekawe robiła to osoba odpowiedzialna za nadzór nad całym SWW. Jak widać zamiast skupić się na poprawie bezpieczeństwa, w typowo PiSowskim stylu użyto zamordyzmu. Co pewnie było kusząca opcją bo PiSwoski prokurator i obsadzona przez swoich ŻW byli na telefon. Potwierdził to sam Zarosa mówiąc o wydzwaniającym do niego Łapińskim.
Mogliśmy się przekonać, że informacje o tym konkretnym obiekcie można zdobyć albo do niego wchodząc, do publikacji wystarczyło mieć pewną siebie minę i nacisnąć przycisk domofonu, do środka bez pytań wpuszczał strażnik, albo robiąc zdjęcia z bezpiecznej odległości. Pewnie są jeszcze inne sposoby.
Aparaty z teleobiektywami są teraz dostępne za grosze, przez co równie dobre zdjęcia co z bliska, można zrobić z dużej odległości. Mimo to obiekty zasłaniają zwykłe siatki, pilnują ich znajomi emeryci, a całości, przynajmniej w planach PiSu miał strzec wyłącznie zakaz fotografowania, którego przez brak przepisów wykonawczych nie wprowadzili w życie. Co zresztą jak widać, nigdy nie było i nie będzie żadną przeszkodą. Tego, że robiłem powyższe zdjęcia też przecież nikt nie zauważył.
Na koniec video z yt z użycia DSC H400 przy lepszym świetle niż jesienna PL.
Ps.
Być może potrzebne są zmiany w prawie. Błędy zgłaszane w określonym trybie nie wywoływałyby postępowań dyscyplinarnych. Bo tak ze strachu przed odpowiedzialnością mamy do czynienia z takimi działaniami, jak w przypadku duetu Łapińskiego i Zarosy. To co zrobili jest oczywiście naganne, ale tak to działa. To również jeden z powodów, dla których w służbach nie ma porządnych red teamów i latami utrzymują się luki bezpieczeństwa jak te opisywane przeze mnie.
6 komentarzy
Zastosowanie tam drucianej siatki najlepiej świadczy o inteligencji ludzi ktorzy to planowali i zatwierdzili. Było wziąść Nikon Coolpix P1000 z 125x zoomem optycznym xD
P1000 jest droższy, a trzeba pamiętać, że za długo nie nacieszy się sprzętem, bo przecież i tak mu zabiorą, jako narzędzie odtajnienia lokalizacji palarni za winklem 😉
W normalnym kraju to już ktoś z nich podałby się do dymisji i przepraszał za błędy swoich podwładnych ale mamy po prostu w wojsku Januszy.
W normalnym kraju wewnętrzny red team już dawno by namierzył szereg problemów i w ramach pozytywnego sprzężenia zwrotnego znacznie poprawiono by ochronę i zrezygnowano z tajności bo przecież i tak można wlecieć tam dronem – tylko zakaz wstępu ma jakiś większy sens dla pola antenowego – maskowanie raczej będzie nieskuteczne bo zakłóci pracę anten (ale nie znam się – może ma to sens.
Fakt, nie ma co maskować 20 metrowych anten. Nadawane wiadomości tez można odsłuchać dowolnym radiem. Chodzi więc tylko o uniemożliwienie dostępu. O czym opowiadał pierwszy artykuł. Reszta to już tylko szukanie powodu do zemsty przez Zarosę i Łapińskiego.
Z ogródków domów na Kalinowej widac cały obiekt jak na dłoni. Mieszkańcy: Białoruś, Mołdawia… jest moc w państwie polskim